Fot. Benjamin Brückner | Arch. ToB.Studio

Dom, którywyrósł z krajobrazu

Nie chodziło o pogoń za większą przestrzenią, lecz o marzenie o innym sposobie życia. Tak zaczyna się historia domu Schneiderów, położonego na stromym, porośniętym sadami wzgórzu nieopodal rodzinnego domu dziadków. Zaledwie kilka kroków dzieli oba budynki, a jednak to dwa odrębne światy – jeden osadzony w tradycji, drugi powstały z głębokiego zrozumienia natury, terenu i czasu.

Przez dziesięciolecia działka uznawana była za „niezabudowaną”. Strome zbocze, przecinane ścieżkami i tarasami, które przez lata wydeptały pasące się owce, wydawało się nieprzystępne. To właśnie te ślady natury – naturalne linie, ścieżki i poziomy – stały się inspiracją dla projektu. Para inwestorów, kierując się uporem i wiarą w swój pomysł, doprowadziła do przesunięcia granic wsi, otwierając wąski korytarz dla realizacji swojego marzenia.

Fot. Benjamin Brückner | Arch. ToB.Studio

Dom wtopiony w zbocze

Budowla, oparta na solidnym fundamencie z czerwonego piaskowca, wyrasta z ziemi niczym organiczna część krajobrazu. Dolną kondygnację tworzy betonowy cokół, na którym spoczywa drewniana konstrukcja wykonana z drzew z własnego lasu. Elewacja z pionowych desek podkreśla monolityczny charakter domu – od strony ulicy niemal zamknięta, od strony doliny – szeroko otwarta na widok lasu i strumienia.

Mniej znaczy więcej

Od samego początku przyjęto zasady: kompaktowość, zrównoważenie, oszczędność zasobów. Powierzchnia mieszkalna została celowo ograniczona – nie z braku możliwości, ale z przekonania, że życie w prostocie może być bogatsze. Mniej materiałów, mniej energii, mniej kosztów – więcej bliskości z naturą.

Przestrzeń otwarta i szczera

Wnętrze pozbawione jest zbędnych podziałów – tylko niezbędne ściany, prawie żadnych drzwi, a linie widokowe przecinają dom od strony do strony, tworząc poczucie przestrzeni mimo niewielkiego metrażu. Projekt powstawał w ścisłej współpracy inwestorów z architektem – od pierwszej koncepcji po dobór materiałów.

Fot. Benjamin Brückner | Arch. ToB.Studio

Schody, które stały się miejscem spotkań

Jednym z najważniejszych elementów domu okazały się schody – nie tylko funkcjonalne, ale symboliczne. Jeszcze przed ukończeniem budowy stały się miejscem rozmów, chwil zatrzymania i kontemplacji. Z ich stopni rozciąga się widok przez „okno kościelne” na strumień 15 metrów niżej, las Spessartu i niebo ponad nimi. Nic dziwnego, że mieszkańcy wioski żartobliwie pytali: „Czy to będzie kościół?”

Dom jako manifest

Dom Schneiderów to nie tylko budynek, lecz manifest świadomego życia – przykład, że współczesna architektura może być zarazem skromna, poetycka i głęboko zakorzeniona w miejscu. To projekt, który nie dominuje nad krajobrazem, ale wyrasta z niego – i razem z nim oddycha.