Fot. Jackie Meiring | Arch. Cheshire Architects

Dom jako obóz,nie budynek

Nasi klienci zakochali się w tym południowym stoku – w idei, by całkowicie go zamieszkać, w sposób nieformalny i w pełni niezależny od sieci. Zamiast klasycznego domu zaproponowaliśmy więc obozowisko: trzy niewielkie budynki skupione wokół swobodnego, skąpanego w słońcu dziedzińca.

Każdy z budynków zaprojektowano precyzyjnie, zgodnie z jego funkcją – bez nadmiaru i zbędnych form. Jeden służy do życia codziennego, drugi do snu i kąpieli, a trzeci przeznaczono dla gości.

Fot. Jackie Meiring | Arch. Cheshire Architects

Architektura jak namiot i rzeźba

Główna przestrzeń dzienna mieści się pod sklepionym, dwuspadowym dachem przypominającym namiot, z napiętą zewnętrzną powłoką. Jej wnętrze kontrastuje miękkością drewna i jasnych elewacji szczytowych. Z kolei część sypialna, odziana w „płótno”, tworzy mocne rzeźbiarskie bryły kryjące subtelnie zaprojektowane, intymne wnętrza.

Między wnętrzem a zewnętrzem

Zarówno w układzie przestrzeni, jak i w kształtowaniu form budynków, kluczowe było dla nas podkreślenie różnicy między tym, co wewnątrz, a tym, co na zewnątrz. Przekraczanie progu staje się tu doświadczeniem – aktem przechodzenia pomiędzy dwoma światami.

Dziedziniec łączy wszystkie części obozowiska, ale też je rozdziela. Chwyta promienie słońca, osłania od wiatru i staje się jednocześnie budynkiem, krajobrazem i osobnym miejscem.

Fot. Jackie Meiring | Arch. Cheshire Architects

Prostota i powściągliwość

Każda przestrzeń to jakby rodzeństwo – podobne, lecz nie identyczne. Detale są pragmatyczne i oszczędne, a całość składa się z jednego dwuspadu i kilku mniejszych „szałasów”. Dom został przemyślany uważnie, zbudowany prosto i ubrany nieformalnie. Wszystko po to, by wymazać z pamięci wspomnienie miasta i stworzyć azyl w pełni zanurzony w naturze.