Architekt
Fotograf
Lokalizacja
Polska
Nowa jakość wśród polskich tiny house’ów
Odkąd ludzkie życie przeniosło się ze wsi do miast, każdy z nas odczuwa atawistyczną potrzebę powrotu na łono natury. W powojennej Polsce tysiące rodzin spędzały wakacje „pod gruszą”, a z czasem pojawiła się potrzeba posiadania własnego domku letniskowego – z kuchnią, łazienką i wygodnym miejscem do spania. Tak na polski rynek trafił projekt chatki Brda (na Zachodzie znanej jako A-frame) oraz liczne wariacje na temat prostej, trójkątnej bryły.
Niestety, z biegiem lat i wraz z rosnącym popytem, te urokliwe konstrukcje zaczęły przybierać karykaturalne formy – podobnie jak polska „patodeweloperka”: szybko, tanio, dużo i… niestety, brzydko. Łatwiej bowiem skopiować prosty projekt i dodać do niego zbędny „upiększający” detal, niż poświęcić czas, energię i pieniądze na stworzenie czegoś oryginalnego – projektu, który wniesie nową jakość i świeżość do tej kategorii budynków.
Historia, która zaczęła się od nart
Bohaterem tej opowieści jest Szymon Girtler, który kilkanaście lat temu, wbrew logice rynku, postanowił produkować narty… w Warszawie. Pasja szybko przerodziła się w zawód – porzucił karierę w stosunkach międzynarodowych i w piwnicy rodzinnego domu zaczął eksperymentować z drewnem, tworząc własne narty. Z czasem założył markę Monck Custom, której produkty zdobywały uznanie w prestiżowych rankingach narciarskich magazynów.
Wszystko rozwijało się idealnie – aż do pandemii COVID-19. Kiedy świat się zatrzymał, stoki zamknięto, a firmy wstrzymały zamówienia. Dla małej, autorskiej manufaktury Szymona był to cios nie do przetrwania.
Nowy kierunek – od nart do domów
Po zamknięciu warsztatu Szymon nie wrócił do pracy biurowej. Zamiast tego chciał rozwijać swoje stolarskie umiejętności. Tak trafił na Ewę Gregorowicz, z którą rozpoczął współpracę nad drewnianymi konstrukcjami. Wspólna pasja szybko przekształciła się w nowy kierunek – budowę precyzyjnie zaprojektowanych mikrodomów.
Na rynku, zalanym przez masowych producentów prefabrykowanych domków, brakowało konstrukcji łączących funkcjonalność z estetyką i rzemiosłem. Wtedy Szymon przypomniał sobie o przyjacielu z dawnych czasów – Mikołaju Wojciechowskim, współzałożycielu Studia Public wraz z Maciejem Graneckim i Maciejem Kuratczykiem. Zespół znany był z projektowania wnętrz restauracji i klubów, ale propozycja stworzenia tiny house’a od zera była wyzwaniem, którego od dawna szukali.
Tiny house, jakiego w Polsce jeszcze nie było
Projektanci zaczęli od czystej kartki, bez kopiowania istniejących rozwiązań. Punktem wyjścia było pytanie: w jakiej przestrzeni sami chcieliby zamieszkać?
Odpowiedź była prosta: łóżko z widokiem na naturę, salon otwarty na krajobraz, łazienka z oknem i – oczywiście – taras.
To właśnie taras stał się punktem wyjścia do całej koncepcji. W większości mobilnych domków taras jest elementem dołączanym, co komplikuje transport. Architekci postanowili więc zintegrować taras z bryłą budynku, tak by można go było… zabrać ze sobą.
Dodatkowo taras działa niczym zwodzony most – po podniesieniu zamyka front domu, zwiększając bezpieczeństwo w odosobnionych lokalizacjach. To rozwiązanie całkowicie zmieniło klasyczny układ bryły i pozwoliło na nowe podejście do formy. Aby uniknąć wrażenia „wagonu”, projektanci lekko przełamali linię budynku i podkreślili jego dwudzielność poprzez różnicę materiałową.
Minimalizm z zewnątrz, ciepło w środku
Z zewnątrz dom jest surowy i nowoczesny – grafitowa blacha zestawiona z czernią opalanej deski tworzy ascetyczny charakter. Wnętrze to natomiast zupełne przeciwieństwo: jasna sklejka, drewniana podłoga i delikatne oświetlenie LED wprowadzają przytulność.
Każdy detal został dopracowany – oświetlenie ukryte w zakamarkach, kinkiety dopełniające klimat wieczornej ciszy, a układ okładzin subtelnie podkreśla geometrię bryły. To efekt wieloletniego doświadczenia projektantów Studia Public w pracy nad detalem wnętrzarskim oraz pasji rzemieślników, którzy włożyli w realizację serce i precyzję.
Nowy rozdział polskiego designu
Dzięki odwadze, pomysłowości i współpracy rzemieślnika z projektantami, powstał budynek, jakiego w Polsce jeszcze nie było – mobilny, funkcjonalny, bezpretensjonalny i piękny w swojej prostocie.
Docelowo zespół planuje umożliwić klientom indywidualny dobór materiałów wykończeniowych, tak by dom mógł wtopić się w każdy krajobraz – od nadmorskich wydm po górskie stoki.
Mały gabaryt i kompaktowa forma pozwalają na montaż nawet na nietypowych działkach, a estetyka inspirowana skandynawskimi hutami idealnie współgra z naturą.
To przykład, jak polscy projektanci i rzemieślnicy potrafią tworzyć nową jakość w dziedzinach pozornie wyczerpanych – udowadniając, że dobry projekt to nie tylko funkcja, ale i emocja, odwaga oraz szacunek dla materiału.